Cel na 2015 – Rozwijaj swoje pasje!
Witajcie!
Założenie bloga było moim postanowieniem noworocznym. Od kiedy rodzice podarowali mi komputer z dostępem do internetu „za dobre wyniki w nauce” uwielbiam przeglądać ciekawe strony, na których znajdę kopalnię inspiracji i motywacyjnego kopa do życia swoimi marzeniami. Brzmi banalnie? Wiem. Subskrybuję artykuły trenerów personalnych i psychologów, ale sama nim nie jestem i choć regularnie poszerzam swoją wiedzę w tym temacie, wszelkie moje próby napisania czegoś podobnego kończą się zwykle kiczowatym pseudo-couchingiem pełnym oklepanych frazesów. A jednak pisać uwielbiam! Postaram się zatem ugryźć bloga z innej strony i pokażę Wam skrawek mojego życia – pełnego barw, kreatywnych rozwiązań i wspomnień wartych uchwycenia.
Czas około-sylwestrowy to zwykle moment na rozliczenie się z planami i celami na mijający rok. Czas wspominania przeżytych chwil, ale także rozpamiętywania porażek. Nie muszę podsumowywać roku 2014, żeby wiedzieć, że nie był moim wymarzonym. Popełniłam wiele błędów i pozwoliłam czasowi upłynąć niczym piasek przez palce. Nie chcę skupiać się na tym, co mi się nie udało – nie napiszę zatem podsumowania roku, ale spróbuję określić nowe cele na rok 2015. Całą swoją energię włożę w to, by kolejne dwanaście miesięcy przeżyć najlepiej, jak potrafię i magiczną barierę, kiedy zmienia się ostatnia cyfra w dacie, przekroczę z pozytywnym nastawieniem!
1. Spędzać więcej czasu z rodziną.
Na co dzień ciężko nam docenić słodkie chwile „nic nierobienia”, spędzone w domowym zaciszu przy kubku gorącej herbaty w rozmowie z ukochaną osobą. Jestem osobą dość ambitną, energiczną i zabieganą, zatem – wstyd się przyznać – takie momenty leniuchowania na kanapie uznawałam za marnowanie czasu. Wolałam zajrzeć do gazety i przeczytać wiadomości. Wiedziałam, co się dzieję na świecie, ale jaki był w tym sens, skoro nie miałam się z kim podzielić wyciągniętymi przez siebie wnioskami? Od dziś zamierzam częściej obdarowywać uśmiechem bliskie mi osoby i bawić się z synem.
2. Włożyć więcej pracy w naukę na studiach.
Mam już spore doświadczenie. Na początku roku akademickiego obiecuję sobie, że nie opuszczę żadnych zajęć. Ambitnie uczęszczam na wszystkie wykłady, aż w końcu myślę sobie: „nic się nie stanie, jak raz nie pójdę i pouczę się w bibliotece”. Tydzień później dochodzę do wniosku, że skoro nie byłam na ostatnim wykładzie, nie ma sensu iść na kolejny. Aż w końcu całkiem tracę motywację, by zebrać się na uczelnię. Efekt? Zarywam kilka nocy przed sesją, by znaleźć w książkach informacje, które prowadzący podają na tacy na swoich zajęciach. Nie namawiam nikogo do chodzenia na wszystkie wykłady – czasem to po prostu nie ma sensu, kiedy wykładowca zamiast zająć się przedmiotem, regularnie opowiada o swoich wakacjach w Egipcie w stroju faraona. Na moim kierunku sprawdza się jednak skrupulatne notowanie i nauka na bieżąco. Przy takim zorganizowaniu stypendium naukowe jest w moim zasięgu, a dodatkowy grosz zawsze się przyda.
3. Zadbać o swoją kondycję fizyczną.
Od urodzenia mam mały problem z sercem i oddychaniem. Często łapią mnie duszności, brak siły na cokolwiek. Najchętniej zakopałabym się pod kołdrą z pudełkiem czekoladek i nie wyściubiała spod niej nosa, ale zwyczajnie szkoda mi życia na taki „niechcemisizm”. Na brak energii najlepiej pomaga mi… spacer! W tym roku planuję się więcej ruszać, by zadbać o swoje samopoczucie i zdrowie. Przygotowałam już kilka planów treningowych, stworzyłam swoją tablicę motywacyjną i efektami z pewnością podzielę się na blogu. Planuję także wprowadzić mniej przetworzone posiłki do swojej diety i częściej gotować warzywne zupy, którymi dla odmiany się najem. 🙂 Nie ogarnął mnie kult „bycia fit”, ale nie zamierzam dopisać do swojego życiorysu wszelkich możliwych chorób w wieku czterdziestu lat.
4. Totalna metamorfoza urodowa.
Przyznam się, że do tej pory byłam totalnym ignorantem modowo-urodowym. Na mój codzienny makijaż wystarczał tusz do rzęs i eyeliner, którym dodatkowo nie umiałam się posługiwać. Nowe ubrania kupowałam raz na dwa lata i to tak całkowicie różne, że nie dało się ich połączyć w żaden sposób. Najpopularniejszym blogerkom zawdzięczam moje całkowite kobiece oświecenie! Na przestrzeni ostatniego roku wypracowałam swój własny styl – odrzuciłam feerię barw na rzecz czarno-białej klasyki. W eleganckim, stonowanym outficie czuję się ładniejsza. Nie wydaję też fortuny na ciuchy, których nigdy nie założę, bo cała moja garderoba – choć uboga – jest tak uniwersalna, że pozwala na przygotowanie różnych kombinacji stylistycznych. W tym roku pragnę zakończyć metamorfozę mojej szafy oraz urządzić projekt denko – zużyję stare kosmetyki, a kupować będę tylko te lepsze jakościowo, ale w ograniczonych ilościach.
5. Pisać, pisać, pisać!
Pierwsze opowiadanie napisałam w w wieku 11 lat, a koleżanki i koledzy z klasy zaczytywali się w nim na przerwach. Uwielbiam wymyślać różne historie, zapisywać swoje myśli. Tworzenie pamietnika mnie relaksuje. W ramach tej pasji założyłam bloga i mam nadzieję, że nie będzie on tylko chwilowym przystankiem. Planuję także wysłać kilka swoich opowiadań na konkursy literackie – a nuż się uda? Jeśli nie spróbuję, nigdy nie dowiem się, w jakim stopniu realne jest moje naprawdę duże marzenie – wydanie własnej książki. Może kiedyś przestanie być tylko marzeniem, a stanie się celem na nowy rok?