Największe wyzwanie macierzyństwa

Zastanawiasz się, jak to będzie. Nie wiesz, czy dasz radę wstawać o 3 w nocy i aż do świtu bujać płaczące niemowlę na rękach. Drżysz na samą myśl o strasznych kolkach i kolorach kupek, z którymi przyjdzie Ci się zmierzyć. A jeśli Twój dwuletni buntownik nagle zacznie drzeć się na środku ulicy i walić głową o chodnik, chyba zapadniesz się pod ziemię z bezradności i wstydu.

Ale to nie jest największy problem. Po wielu próbach znajdziesz sposób, który ukoi Twojego rozżalonego malucha, nauczysz się czytać jego potrzeby i nie ugniesz się pod ciężarem spojrzeń obcych ludzi. Najtrudniejszym wyzwaniem macierzyństwa jest wychowanie dobrego człowieka.

Takiego, który mówi proszę, nie tylko do babci. Takiego, który ustąpi miejsca w autobusie. Takiego, który będzie chciał odrabiać zadania z matematyki dla chętnych, a potem z własnej inicjatywy przygotuje w pracy projekt, który da mu wymarzone stanowisko. Takiego, który nie musi mówić źle o innych, by samemu poczuć się lepiej. Takiego, który chce spędzać święta z rodzicami, ale nie trzyma się kurczowo rąbka u maminej spódnicy. Takiego, który pokocha kiedyś bezwarunkowo kobietę o pięknym sercu. Takiego człowieka, jakim zawsze chciałam być.

Czysta kartka

I kiedy stajesz się częścią cudu narodzin, nagle czujesz się przytłoczona w obliczu tego wyzwania. Patrzysz na pomarszczony nosek swojego noworodka owiniętego w kocyk i widzisz przed sobą czystą kartkę. Pustkę, którą wypełniasz każdą kolejną minutą spędzoną razem z nim bądź osobno. Każdym wspomnieniem, które koduje się w podświadomości. Każdym słowem, gestem i spojrzeniem Twojego autorstwa. Jesteś pisarzem pierwszego rozdziału życia Twojego dziecka, ale Twoja odpowiedzialność polega na tym, że Twój styl będzie mu towarzyszył już zawsze. Nasiąknie nim jak gąbka. Teraz jest czas, kiedy możesz ulepić jego osobowość jak z plasteliny.

Jeśli posłuchasz z nim muzyki klasycznej, podobno zwiększysz jego zdolności intelektualne; jeśli poczytasz mu bajkę, na pewno wzrośnie zasób jego słów. Jeśli wyjdziesz z nim na spacer, dotleni się i uodporni na zarazki. To proste, każdy o tym wie.

Jeśli zostawisz dziecko same w nocy, płaczące w łóżeczku, nauczysz go bierności. Pokażesz mu, że nie warto domagać się swoich potrzeb, bo nikogo one nie obchodzą. Nikt nie pomoże. Nikt nie przyjdzie, gdy o to prosisz. Nie warto się starać, bo i tak jestem nikim.

Jeśli pochwalisz dziecko, że narysowało piękny rysunek na Dzień Matki, nauczy się, że już zawsze będzie oceniane. Że zawsze musi wszystko robić pięknie i perfekcyjnie, bo tego wymaga od niego otoczenie, bo wtedy słyszy miłe słowa od rodziców. Stanie się zakładnikiem cudzych oczekiwań przekutych we własną ambicję. Będzie gonił swój ideał, aż po drodze zgubi siebie.

Jeśli Twój syn strzeli gola w swoim pierwszym meczu, a jego kolega cztery i nie usłyszy od Ciebie pochwał, zniechęcisz go do pracy. Znów, pokażesz mu, że jest beznadziejny, że jest gorszy od kogoś, że nie dorównuje Twoim oczekiwaniom. A przecież nie liczy się wynik, tylko praca, jaką wkładasz we wszystko, co robisz. Doceń jego zaangażowanie, poświęcenie, trening i pokaż, że to wciąż zabawa i pasja.

Jeśli Twoja córka ogląda bajki Disneya, patrzy na Kopciuszka, Śpiącą Królewnę czy Jasminę i uczy się, że nie jest ważne, co tak naprawdę sobą reprezentujesz, bo wystarczy, że będziesz piękna lub bogata, a zgłosi się po Ciebie książę. Nie jest ważny charakter lecz wygląd i wyczekiwanie ideału koniecznie na białym rumaku – zamiast pracy nad związkiem i nad sobą.

Jeśli Twoje dziecko odbierze telefon od kogoś, z kim akurat nie chcesz rozmawiać i szepniesz mu powiedz, że nie ma mnie w domu, nauczysz go kłamstwa. Pokażesz mu, że tak można, że nie ma nic złego w oszukiwaniu innych czy zmyślaniu nieprawdziwych historii. A jeśli w Twoim domu brakuje szacunku do drugiego człowieka, jeśli często kłócisz się z mężem bądź krzyczysz na dziecko, ono też będzie podnosić głos, bo tego nauczy się od swoich autorytetów.

Do dnia, w którym Twój maluch pójdzie do przedszkola, jesteś jego jedynym wzorcem, którego chce naśladować i któremu ufa bezgranicznie. Każde słowo, które może paść z Twoich ust, to pułapka, a każde zachowanie może być polem usianym minami. Chcesz być dobrą mamą, zapewnić dziecku dobry start w przyszłość i wychować dobrego człowieka. Ale czasem to nas po prostu przerasta.

Bądź wystarczająco dobry

Mój syn śpi, ja piję kawę i piszę ten tekst. Czasem przeraża mnie ciężar tej odpowiedzialności. Bo z wychowaniem dziecka jest jak z napisaniem tekstu w notesie – jeśli przypadkiem się pomylisz, możesz skreślić słowo i zastąpić je innym, ale tamten brudny, szpetny ślad nadal pozostanie. Czasem martwię się, że jeśli pozwalam mu płakać, przestanie mnie kochać. Czasem widzę, że woli bawić się z tatą niż ze mną i wtedy martwię się, co robię nie tak, dlaczego mnie odpycha. Ale wiem, że jestem dobrą matką, wystarczająco dobrą; a wystarczającą recenzją jest dla mnie jego uśmiech za każdym razem, gdy mnie widzi. Uszczypliwe komentarze obcych gapiów to tylko bzdurna krytyka malkontentów.

Mój syn ma półtora roku i szereg umiejętności nabył później niż wskazują podręczniki. Samodzielnie chodzić zaczął dopiero teraz i zewsząd słyszałam opinie, że to moja wina, bo jestem złą matką. Kształtów nie rozróżnia do tej pory, bo w tych wszystkich zabawkach edukacyjnych woli otworzyć wieczko wiaderka niż wrzucać klocki przed odpowiednie otworki. Jestem też złą matką, bo nie wciskam mu jedzenia na siłę, gdy go nie chce, więc na pewno go głodzę. Ale wiecie co? Chrzanię to od dawna. Nie wiem, jak wychować moje dziecko, by wyrosło na porządnego człowieka, ale na razie się staram. Pokazuję mu świat i pozwalam odkrywać więcej. Jestem dumna z tego, że mój syn jest szczęśliwy.

Wiedza jest dziś kluczem do świata nieograniczonych możliwości, ale potrafi też być przekleństwem. Media kreują wzorce, blogerzy je utrwalają, a jeśli za nimi nie nadążasz, nie nadajesz się do niczego. Porwał nas zero-jedynkowy wir, świat skrajności i oczywistości, kult perfekcjonizmu i nierealnych wymagań. My zostaliśmy wychowani jako część świata naszych rodziców, a nie jego centrum. Jasne, mamy przez to szereg wad; niektórzy niosą na sobą ciężki bagaż wspomnień pełnych cierpienia. Są błędy, których nie wolno nam popełniać, ale małych grzeszków czasem nie sposób uniknąć. W życiu nigdy nie będzie jak w książkach. poradniki tylko wyznaczają kierunek. A idealnych osób nie ma. Tak długo, jak nie zaniedbujemy naszych dzieci, nie lekceważymy ich potrzeb i nie przestajemy ich wspierać, jesteśmy wystarczająco dobrymi rodzicami.

Podpatruję czasem triki od blogerów parentingowych, zaglądam do kolorowych czasopism i staram się wyłuskać z nich ciekawostki. Jestem fanką kilku prostych zmian. Kiedy malujemy kolorowankę (których nawiasem nie lubię, bo ograniczają wyobraźnię), nie każę dziecku uważać na linie, pozwalam mu na własny dobór kredek, choćby słońce miało być czarne lub różowe. A gdy skończy, unikam słowa ładnie. Komentuję jego zaangażowanie, skupienie, bogactwo barw, pracę nad dziełem, ale nie oceniam. Bo wiem, że bycie więźniem ocen jest przekleństwem i nie chcę, by mój syn był perfekcjonistą ze skłonnościami do depresji – tak jak ja.

Ale nie oceniam też innych rodziców, bo nie jestem ekspertem. I wychodzę z założenia, że każdy z nas jest ekspertem do spraw swojego dziecka. Nie ma ideałów – nie jesteśmy nimi my, ani nie będą nami nasze dzieci. Czasem trzeba wrzucić na luz. Zwłaszcza, gdy macierzyństwo przestaje być przyjemnością, a zaczyna żmudnym obowiązkiem z restrykcyjnymi to-do list. Boimy się, że czytamy dzieciom za mało bajek, za dużo telewizji pozwalamy oglądać, a zabawki, które im kupujemy, są za mało rozwojowe.

A wystarczy po prostu kochać. To i tak więcej, niż może dostać wiele dzieci na całym świecie.