Co lubisz robić w życiu? – czyli o zajebiście ważnym pytaniu
Dziś listonosz przyniósł list z uniwersytetu. Drżącymi palcami rozrywam białą kopertę, chociaż dobrze wiem, co jest w środku. Po raz drugi dostaję decyzję o przyjęciu na studia – tym samym jestem kolejną osobą potwierdzającą tezę, że psychologię studiują osoby, które same potrzebują psychologa.
Pamiętam list sprzed czterech lat i ciężkie decyzje, przed którymi stanęłam. Który kierunek wybrać? Iść za głosem serca czy rozumu? Robić to, co lubię czy to, co przyniesie mi pieniądze? Wciąż nie wiem, czy dobrze zrobiłam – czasem ciężko patrzy się na rówieśników, którzy co miesiąc przynoszą do domu pensję o równowartości rocznych dochodów mojego męża, ale zawsze wolałam mieć puste kieszenie i dom pełen ciepła, niż pełne konto w banku i puste mieszkanie, w którym nie mam czasu nawet żyć.
Dziś idę krok dalej, wciąż na ścieżce utkanej przez marzenia; sprawia mi to coraz większą satysfakcję i coraz bardziej wiem, kim jestem i kim chcę być. Może robię źle, może niczego nie osiągnę. Może kiedyś powiem synowi, żeby został inżynierem i miał w dupie swoje hobby, ale po cichu chcę, by przyszedł do mnie w wieku piętnastu lat i powiedział, że wyjeżdża do Napoli grać w piłkę z Canavarro. Nawet jeśli wróci przegrany z podkulonym ogonem, to zawsze lepsze niż zakopać swoje marzenia i do końca już żałować, co by było gdyby, bo może jednak mogło mi się udać…
Chwytaj chwilę
Zawsze będę dumna z ludzi, którzy mają pasję i pomysł na siebie. Oryginalnych, kreatywnych, ryzykownych, odważnych i szalonych. Ludzi, którzy skaczą ze spadochronem w swoje urodziny albo oświadczają się dziewczynie nurkując na Malediwach. Ludzi, którzy żyją. Cieszą się codziennością. Czerpią uśmiech z prostych przyjemności. Kochają życie.
Nigdy nie chciałam stać się jednym z tych korporacyjnych trybików, których w wieku 30 lat stać na kredyt na mieszkanie i żeby go spłacać, pół życia tyrają za biurkiem w pracy, a stres zjada ich po kawałku coraz dotkliwiej. Nigdy nie chciałam zarabiać po to, żeby stać mnie było zapłacić obcej kobiecie za wychowanie mojego dziecka. Nigdy nie chciałam, by ominęło mnie życie, a czas przepłynął między palcami ze złych powodów. I nigdy nie pozwolę, by ktoś wmówił mi, że właśnie tak wygląda życie.
Studia są dla Ciebie – wykorzystaj to
Jeśli, podobnie jak ja, za miesiąc staniesz w uniwersyteckiej auli, słuchając przemówienia dziekana swojego wydziału podczas uroczystej immatrykulacji, posłuchaj przez chwilę bardziej doświadczonej koleżanki. Pewnego dnia wszystko nabierze sensu. Podczas zajęć z tym właściwym wykładowcą zrozumiesz, że znalazłeś to, co chcesz robić w życiu. Zaczniesz do tego dążyć i uda Ci się, jeśli wystarczająco mocno będziesz nad sobą pracować. Gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz, rób to, jeśli daje Ci to radość i szczęście. Głęboko wierzę, że życie oferuje do tego niezbędne narzędzia, a tylko od nas zależy, jak je wykorzystamy. W każdym z nas jest iskra, która rozpala się, gdy zawieje właściwy wiatr – nigdy nie pozwól, by ten płomień zgasł. Chwytaj dzień – jak w Stowarzyszeniu Umarłych Poetów.
Podsumowując, studia nie dadzą Ci zawodu ani tym bardziej pracy. Studia pozwolą Ci tylko odpowiedzieć na pytanie, kogo za kilka lat chcesz widzieć w lustrze oraz dadzą Ci inspiracje i wiedzę, by tego dokonać. Studia to baza, na której możesz budować swoją przyszłość, ale pamiętaj, by życie lepić czasem marzeniami. Nie studiuj dla papierka ani tym bardziej trzech liter przed nazwiskiem – skończyły się czasy, kiedy ktoś o to pyta na starcie, nie czyni Cię to też lepszym człowiekiem. Jeśli nie traktujesz studiów jak inwestycji w siebie, może warto pomyśleć nad innym rozwiązaniem? Odpowiedz sobie na to jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie, które wszyscy znamy.
I zacznij to robić
Może kiedyś będę prawnikiem. Może adwokatem, który porywającą mową obroni największe szumowiny albo prokuratorem, który zamknie je w więzieniu. Może będę czytać akta nierozwiązanych spraw i tworzyć psychologiczne portrety potencjalnych sprawców najcięższych zbrodni. Może kiedyś poprowadzę zajęcia z Twoim nazwiskiem na liście studentów i skrótem „dr” przed moim, i wstawię Ci dwóję za ściąganie, bo tego nienawidzę. Może przeprowadzę fuzję dwóch najlepiej finansowanych spółek w Polsce i będę kiedyś uprawiać seks z kimś, kto wygląda jak Harvey Specter. Może kiedyś będę tak mądra jak Harvey Specter i znajdzie się ktoś, kto zechce mi za to płacić. Może kupię drewniany domek w Bieszczadach i napiszę tam wciągający kryminał albo ckliwą powieść o miłości. Może w końcu napiję się kawy w wymarzonej kawiarni, którą sama otworzę? Może życie przygotowało dla mnie jeszcze jakąś niespodziankę?
Ale nigdy, przenigdy nie wpakuję się w żadne absurdalne bagno, w którym ludzie zajmują się zarabianiem zamiast życiem. A jeśli ostatecznie tak właśnie się stanie – to będzie moją porażką.
Ale nawet wtedy nie przestanę wierzyć, że miałam rację. Że zawsze warto iść tam, gdzie spełniają się marzenia.