Chłód cudzego prześcieradła
Jego dłonie pachną nikotyną. Przejeżdża palcem wzdłuż mojej szyi, wargami muska płatek ucha. Na policzku czuję jego kilkudniowy zarost. Smakuje gorzką czekoladą i papierosem; całuje miękko i dotyka czule.
Patrzy na mnie tak, jakbym była wyjątkowa, ale ja wiem, że tak nie jest. Jestem tylko jedną z wielu kobiet, które poznały chłód jego prześcieradła. Jedną z wielu, które pieprzył.
Odpala papierosa i wydycha zgrabny kłębek dymu. Milczy, a ja wtulona w jego ramię czuję się nieswojo. Jakbym zgubiła część siebie.
Jeszcze pięć lat temu nie wiedział, że istnieję. Już wtedy miał zimne, srebrno-stalowe spojrzenie i blond włosy z wdziękiem opadające na mocno zarysowane czoło. Palił szlugi i ćpał fetę. Już wtedy wiedziałam, że się w nim zakocham.
Jeszcze pięć lat temu nie wiedział o moim istnieniu, a ja już wtedy chciałam być kochana. I chociaż dzisiaj jestem twardą sztuką, to wiem, że przy nim będę słaba. Wiem, że dam się złamać jednym jego spojrzeniem i jednym oddechem nad moich uchem. Wiem, że jego ciepła dłoń na moim udzie rozpali pragnienia i odedrze z przyzwoitości. I wiem, że nie potrafię oddzielić uczuć od emocji.
Dziś jestem kobietą, którą on zaprasza na wódkę. Dziś mam krągłe piersi i małą czarną opinającą pośladki, na których on niby przypadkiem kładzie dłoń, gdy wchodzimy do knajpy. Pachnie Hugo Bossem, świeżą koszulą i mężczyzną na jedną noc. Dotyka moje uda tak, że wiem, u kogo jutro się obudzę.
Przy stoliku obok jakaś niunia świętuje urodziny. Ma 30 lat, długie nogi i twarz kobiety, która bywa smutna odrobinę za często. Widzę, jak mimochodem muska dłoń kelnera, który przyniósł kieliszki. Odciąga go na bok i wypijają razem po setce, gdy nikt nie patrzy. Upija się coraz mocniej i pyta, o której kończy pracę. On ją zbywa, bo nie lubi kobiet, które żebrają o seks.
A najgorsze jest to, że każda z nas przez chwilę w życiu była żałosną desperatką. I w takich scenach jak w lustrze odbijają się nasze kompleksy. Zapominamy, że budząc się w cudzym mieszkaniu, nie przestajemy być samotne.
Czuję pod palcami jego gładką skórę, a w powietrzu zapach wspólnej nocy. Podaje mi papierosa, a ja zaciągam się po raz ostatni. Zbieram ubrania z podłogi i zamykam za sobą drzwi jego mieszkania. On nie udaje, że zadzwoni, a ja nie udaję, że tego chcę. Nocne życie, gorzkie drinki, tani dotyk, brak sumienia – nie zaleczą ran. Choć samą siebie okłamać najłatwiej.