Dlaczego jesteś smutny? | Summer time
Zapytałeś mnie, czy go kocham, a ja odpowiedziałam: nie wiem. Napisałam potem o tym jeden z miernych tekstów na bloga, który dziś łapie więcej pięknych, gorzkich i szczerych słów, niż kiedykolwiek odważyłam się wpisać do szuflady. A jednak nadal nie potrafię robić tego dobrze i nie wiem już, kim jestem, bo w każdym wcieleniu jestem po prostu przeciętna. Nikt nie nauczył mnie nigdy być przeciętną, nikt nie pozwolił mi w to nawet wierzyć. Próbuję znów odnaleźć szczęście; pośród chaosu moich myśli utkanych z rozczarowań.
Jak ogarnąć życie?
Jestem perfekcjonistką ze skłonnościami do depresji – każde drobne potknięcie traktuję jak osobistą porażkę i patrząc w lustro, potrafię widzieć w sobie śmiecia. Pewnie podobnie jak wiele z Was, które subskrybują blogowe poradniki w stylu „Jak osiągnąć sukces” i „Bądź najlepszą wersją siebie” i które stają się być coraz bardziej perfekcyjne, zapominając jednocześnie być sobą. Byłam już w tym miejscu, w którym rozkwita kariera, ale jestem perfekcyjnym przykładem na to, że łatwiej wejść na szczyt, niż się na nim utrzymać, a upadek z samej góry boli potwornie. I ciężko się znów wdrapać, bo gdzieś w środku nosisz ten uraz. Ale wiecie, staram się – nigdy nie przestanę gonić swoich marzeń – odkąd wiem, że to my jesteśmy odpowiedzialni za ich spełnienie.
Nieradzenie sobie z życiem musi mieć swoje granice. Masz prawo do słabszego dnia, do kubełka lodów przy serialowym maratonie i wypłakania się w poduszkę. Ale jeśli kolejny tydzień pragniesz przeleżeć w łóżku, scrollując bezsensownie tablicę na fejsie, to poważny sygnał, że musisz wziąć się w garść. Bo życie jest zbyt cenne, by pozwolić mu przecieknąć przez palce bezwiednie jak piasek. Życie skrywa w sobie ogrom możliwości. Daj sobie czas, by się nad sobą poużalać, ale potem spójrz za okno i zobacz piękną tęczę, która wyszła po burzy. A jeśli wciąż widzisz tylko ciemne chmury – poszukaj pomocy wśród bliskich lub u specjalisty.
Jednym z powodów, dla których piszę tu bez nazwiska jest to, że moi znajomi nie wiedzą, że mam problemy ze sobą. Nie to, że udaję przed nimi kogoś, kim nie jestem – po prostu nie obarczam świata problemami, które go nie obchodzą. Na co dzień staram się uśmiechać, bo jeśli z zewnątrz wyglądam na szczęśliwą osobę, w środku też czuję się szczęśliwsza. Pozytywne nastawienie jest bardzo ważne – czasem praktykuję też poranne afirmację w stylu: „To będzie dobry dzień, jestem zwycięzcą!”. 🙂 Mam kilka osób, którym zawdzięczam szczerość i zrozumienie – zawsze mogę zwrócić się do nich w trudnych chwilach i wyrzucić z siebie wszystkie złe emocje. Chowanie w sobie negatywnych myśli jest złe – to gromadzenie toksyn wewnątrz. Ale na dłuższą metę nikt nie chce słuchać Twojego biadolenia, bo jeśli stajesz się męczący, to znak dla Ciebie, że trzeba się zmienić. Szczęście jest dostępne dla każdego – najczęściej wymaga zaakceptowania swoich słabości i radości z tych drobnych rzeczy na co dzień.
Jestem dziś kimś po środku. Kimś między muszę a chcę. Kimś lepszym niż byłam, ale gorszym niż zawsze będę marzyć, by być. Kimś między rozczarowaniem przeszłości i bólem wspomnień, a nadzieją przyszłości i niedoścignionym wzorcem. Jestem dziś dobra i zła zarazem, ale inaczej.
Pisałam w tym tekście, że przeciętność jest dobra, jeśli tylko umiesz się z nią obchodzić. Przeciętność wymaga szacunku, ale i troski – bo jest balansowaniem na równi pochyłej w miejscu, gdzie najłatwiej utrzymać równowagę, dlatego mniej uwagi poświęcasz temu, by nie spaść i pewnego dnia możesz obudzić się na dnie. Przeciętność jest dobra, jeśli starasz się ciągle rozwijać – bo jeśli stoisz w miejscu, to tak naprawdę się cofasz. A doskonalenie jest dobre tylko wtedy, gdy robisz to dla siebie, dla poprawy własnego samopoczucia i standardu życia, a nie dla innych, by udowodnić coś komuś, kogo i tak masz gdzieś. Przeciętność uczy pokory, ale to chyba najtrudniejsza lekcja dla tych, którzy nigdy nie mieli okazji przegrywać.
Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli jesteś najmądrzejszą osobą w pokoju, to jesteś w złym pokoju. Tak, przeciętność jest ważna. Przeciętność jest wyzwaniem. I zmiana tego pokoju, w którym czujesz się świetnie, błyszczysz w towarzystwie i zbierasz komplementy, jest naturalnym krokiem, by nie popaść w marazm. Kolejnym przystankiem na drodze pełnej przygód – usianej nieznanym. Nie bój się pójść dalej. Zmień pokój, a potem zrób to jeszcze raz. Czerp satysfakcję.
Co dalej na blogu?
Znów wciągnęłam się w wir pracy, fascynujących projektów i rozwijania pasji, dlatego dziś mniej czasu poświęcam blogu. Ale nadal strasznie to lubię, dlatego nie umiałabym rzucić tego w diabły, o czym wspominałam trochę w tekście Kilka prywatnych słów ode mnie dla was. Nie chcę, by blog stał się kolejnym obowiązkiem wpisywanym w harmonogram, lecz raczej odskocznią od natłoku codziennych zadań – miejscem, w którym mogę się zrelaksować i wykrzyczeć emocje, gdy tego potrzebuję. Miejscem, do którego zapraszam Was na kawę dla przyjemności.
Lubię pisać bez deadlinów, bez presji, bez minutnika w kształcie jajka nastawionego za plecami. Czasem bez ładu, chaotycznie, ale z głębi serca – płaczę słowami. Albo staram się wykrzyczeć radość emocjami liter. Lubię też pisać o smutku – zmywam go wtedy z siebie całej, atrament to moje łzy. Tak żyję. Ze wskazującym palcem wiecznie poplamionym atramentem, z kartkami rozrzuconymi po podłodze i na biurku. Ze stukotem klawiszy komputera wieczorami. Ze słowami, których nie ma i uczuciem, którego nie potrafiłabym wymyślić ani udawać. Z kilkoma tematami w głowie, którymi pragnę podzielić się z Wami od zawsze.
Przede mną rok, który hucznie ochrzciłam mianem roku, w którym ogarnę życie i zacznę żyć swoimi marzeniami. Mam nadzieję, że za rok spojrzę na to, co udało mi się osiągnąć i z dumą przyznam, że warto było nad sobą pracować – a przynajmniej, warto spróbować. 🙂 Z okazji mojego prywatnego wyzwania, przygotuję na blogu projekt, w którym na bieżąco będę się z Wami dzielić swoimi inspiracjami i pomysłami na ulepszenie codzienności w każdej sferze. To będzie dla mnie ogromna motywacja, sposób na uporządkowanie planów, a jednocześnie ufam, że znajdziecie w moich tekstach coś dla siebie. Więcej szczegółów wkrótce!
Niedługo znów pojawią się krótkie opowiadania o miłości, zdradzie, smutku i marzeniach – czyli to, co uwielbiam tworzyć. Nie zabraknie także skromnej dawki motywacji, sporadycznych wpisów parentingowych oraz tekstów inspirowanych kinem i literaturą. Planuję przygotować także specjalny artykuł na temat anoreksji, bulimii i o tym, dlaczego nie lubię słowa „ładny”.
Wybaczcie, że czasem bardziej mnie nie ma niż jestem i nigdy nie będę topową blogerką. Nadal z przyjemnością przeglądam Wasze teksty i żyję nadzieją, że Wam również podoba się u mnie. Zapraszam – każdy czytelnik jest dla mnie wartościową osobą.
Inspiracje na wakacje
Dziś oddycham wolnością; ciepłem zieleni wokół i rześką wodą w rzece płynącej obok. W zwiewnej, białej sukience układam się na bawełnianym kocu na trawie. Zsuwam ze stóp lekkie sandałki, a włosy chowam pod słomkowym kapeluszem z szerokim rondem. Balansuję między słońcem a cieniem. Powietrze pachnie latem, truskawkami i mrożoną kawą z gałką lodów waniliowych. Niespiesznie wertuję nową książkę – mam czas, mam szczęście, mam wszystko.
Podrzucam Wam mix inspiracji – kilka zdjęć, które uwielbiam przeglądać latem. Życzę Wam wszystkim – i sobie – udanych wakacji. 🙂